Wyschnięta fontanna

+3
Cyrus Vaymore
Beatrice G.
Mistrz Gry
7 posters

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Wto Lis 20, 2018 4:38 pm

Słowa Beat obaliły jego przypuszczenia co do jej roli w gangu. Lowery odetchnął w myślach z ulgą. Przynajmniej taką możliwość mógł już odrzucić, a co za tym nie miał powodu do paniki.
No chyba, że Beat kłamała?
Niee, brzmiała całkiem szczerze, jeśli nie mówiła prawdy, to musiała być w oszukiwaniu bardzo dobra. A szczerze mówiąc nie wyglądała na zawodową oszustkę, raczej na kogoś zmęczonego życiem i wkurzonego na wszystko wokół. Zupełne przeciwieństwo Lowery'ego.
-No dobra, uznajmy, że nie jesteś w gangu i nie wyciągniesz zaraz pistoletu. - rzucił, uśmiechając się lekko. Miał ochotę rzucić jakimś żartem, zawsze tak robił gdy z kimś rozmawiał, ale prawdę powiedziawszy Beat nie wyglądała na kogoś, kto przyjąłby taki tekst lekko. Nie zdziwiłby się, gdyby postanowiła skończyć rozmowę i wyjść. Lowery miał delikatne wrażenie, że dziewczynie nie podoba się ich towarzystwo. -Czyli są dwa gangi? Bo federalnych raczej bym się tu nie spodziewał. - a jednak rzucił głupim teksten, nie mógł się powstrzymać.
Na szczęście do żartów dołączyła się Harriet, ona jednak posunęła się o wiele dalej niż on. Nie mógł jednak powstrzymać uśmiechu i (jak zwykle) jeszcze głupszej odpowiedzi.
-Ty byś nikogo nie przyjęła do gangu, chciałabyś całą sławę dla siebie. Najstraszniejszy rudy lemur w całym podziemiu, gang Beat drżałby na samą wzmiankę o tobie. - zaśmiał się. -Ja bym się im nie dziwił.
Kiedy Beat zaczęła swoją dyskusję (o ile tak to można było nazwać) z Klakierem, Lowery zgramolił się z kanapy i podszedł do okna, przy którym wcześniej przebywała Harriet. Można było powiedzieć, że chwilowo wycofał się z rozmowy, dając pole do popisu żeńskiej części towarzystwa. Uznał, że na tę chwilę nie ma zbyt wiele do powiedzenia, dlatego usiadł na parapecie i wbił wzrok w okno.
Nie mógł jednak powstrzymać złośliwego dogryzania, dlatego zaraz odezwał się do Harriet, nie wstając jednak z parapetu. Nie odwrócił nawet wzroku w jej stronę, co za cham i prostak.
-Minus dwadzieścia przy farcie, tobie pewnie odejmie całe pół. To większe pół. - rzucił, wpatrując się w krople spływające po szybie. -Zresztą spytaj Beat jak to jest, ona wie o tych sprawach więcej niż ja. - zerknął na nie na moment, po czym wrócił do fascynującej obserwacji.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Beatrice G. Wto Lis 20, 2018 11:02 pm

A więc jednak znów zbyt szybko oceniła rudą, bo ta postanowiła rzucić kolejną docinką, i chociaż miała zupełną rację, to jakoś nie pocieszyło to Beatrycze. Tutaj trzeba było jednak sprawiać chociaż pozory twardziela, a tego dziewczyna nie potrafiła. Potem Klakier dodała coś jeszcze, nie zgadzając się z Beat w sprawie słów, których ta użyła. Ciemnowłosa tylko popatrzyła na nią.
-Jak wolisz.- Powiedziała, uznając, że nie będzie wykłócać się o słówka, szczególnie z dzieciakiem, bo i tak nie ma to sensu. Dysputę o cyckach z kolei skwitowała tylko przymknięciem oczu, powinna wypić jeszcze tak z dwie herbaty i może strzelić sobie do nich coś mocniejszego, może wtedy nadążałaby za tokiem myślowym tej dwójki. Właściwie pominęła ten wątek, przechodząc do sedna, czyli do dalszej części rozmowy z Lowerym.
-Jeśli bardzo chcesz to mogę nawet pokazać ci swoją torbę. Praktycznie nic w niej nie mam, nie mam gdzie chować broni. No chyba, że wierzysz w to, że jestem w stanie schować ją… Nie wiem, właśnie między cyckami czy coś. Chociaż nie wiem, jak miało by to wyglądać. Bo skrytki tam nie mam.- Stwierdziła, nawiązując tu do wcześniejszej rozmowy o biustach, która wywiązała się między dwójką. To było głupie, ale w sumie cała sytuacja Beat była głupia, więc odrobina więcej pierdołowatości nie zaszkodziła.
-...Jeśli odetną mi kiedyś cycka to zapamiętam sobie, żeby zamontować tam sobie pieprzoną skrzynkę.- Stwierdziła, kończąc swój wywód. No, jeśli miała gadać pierdoły, to po całości… Potem postanowiła wrócić do tematu gangu.
-Nie wiem, nie mam pojęcia. Mówię, byłam tam krótko. No ale wbiła tam jakaś grupka, więc…- Jak właściwie teraz o tym myślała, to zastanawiało ją, czemu Emrys wtedy był z tamtymi. Przez myśl przeszło jej, że może zmiennokształtny poprzez znajomienie się z nią wciągnął ją do jakiejś takiej grupki, a ona nawet o tym nie wie, ale szybko to zbagatelizowała. Gdyby tak było, to tamta deptająca kota raczej by do niej nie celowała, poza tym to był głupi wymysł…
Wcisnęła się mocniej plecami w oparcie kanapy, jednocześnie krzyżując ręce na piersi. Nadal czuła się do dupy, ale chociaż było jej trochę cieplej.
-Właściwie, ci drudzy wpadli tam chyba po jedną ze swoich. - Powiedziała, dochodząc do wniosku, że skoro z powodu swych wspaniałych umiejętności społecznych nie wiedziała, jaki inny temat rozmowy zacząć, to może właściwie dalej pociągnąć ten. -Wpadli do takiej głębszej części, jakby lochów, po taką pierzastą ze skrzydłami. Więc chyba po to głównie tam byli, skoro tam poleźli, raczej nie biegaliby po katakumbach i nie uwalniali przypadkowych ludzi.- Zapatrzyła się w ścianę, nie mając na czym zatrzymać wzroku. -W sumie to ciekawe, że w ogóle komuś się chciało dla jednej osoby organizować całą tę sieczkę.- Stwierdziła, jednocześnie wybijając jakiś rytm palcami na ramieniu.
Chciałaby zmienić temat, ale… O czym właściwie miała gadać? O czym w takich sytuacjach rozmawiają normalni ludzie? O pogodzie? O ich życiu prywatnym, zawodowym? Pomijając już fakt, że Beat nie miała się czym chwalić, to odnosiła wrażenie, że jakoś tak… Nieadekwatne byłoby poruszanie tych kwestii w sytuacji, w której znalazła się cała trójka. Zamknięcie w jakimś mieście, na dodatek tak nagłe…
Nadal niepokoiła ją perspektywa tego, że właściwie to wszystko mogło być wytworem jej sponiewieranego mózgu. Nie wiedziałaby, czy wolałaby to, czy śmierć na Vitrum. Obie rzeczy były równie przerażające.
-...W ogóle, to...- Zaczęła, usiłując jakoś zmienić odrobinę tok rozmowy.- Wy jesteście rodzeństwem, czy coś? -Zmierzyła dwójkę wzrokiem. Zachowywali się w swoim towarzystwie tak swodobnie, że albo długo się znali, albo byli rodziną. To było pewne. Pozostawało pytanie, która z dwóch hipotez była poprawna.
Beatrice G.
Beatrice G.

Liczba postów : 30
Join date : 11/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Sob Lis 24, 2018 11:44 am

-Jeszcze zobaczysz, Low, jeszcze trochę, a będę trząść tym miastem... - zaśmiała się cicho, wbijając wzrok w sufit. Ambicje, poczucie bycia kimś ważnym. Można powiedzieć, że zaszczepili w niej to rodzice. Praca, praca, sukces. Bycie zwyczajnym szarakiem całkowicie odpadało - nawet nie dopuszczała do siebie takiej myśli. Chociażby miała knuć, kraść czy zabijać, wyrobi sobie pozycję, nawet na takim zadupiu jak to. Właściwie to szczególnie w takim miejscu - albowiem to tu znajomości wpływały zarówno na komfort życia, co i twoją nietykalność.
Klakier burknął pretensjonalnie, kiedy to jej nogi wylądowały na kanapie. Jej podnóżek postanowił przenieść się na parapet, co za chuj.
-Wal się, Losery - prychnęła apropo odjęciu połowy IQ, zaraz zerknęła na Beatrice, dokładnie mierząc ją wzrokiem od głowy po pas - Jesteś pewny, że wie więcej od ciebie? - uniosła jedną z brwi, a na jej usta wpełzł złośliwy uśmiech - C'e to to nie jest... - mruknęła, zaraz zanosząc się śmiechem - nadzieja, że przynajmniej B'e
Szelmowski uśmiech nie znikał z jej twarzy, gdy to Beatrice tłumaczyła gdzie mogłaby schować broń
-No nie wiem czy byś tam schowała z powodzeniem pistolet.. - wymruczała, ledwo co powstrzymując napad śmiechu. Odgarnęła włosy za ucho.
-Zresztą patrząc na Ciebie, jakoś by mnie twój pistolet nie przerażał... - stwierdziła z pobłażliwym uśmiech
- Z całym szacunkiem, ale sprawiasz wrażenie osoby, która chcąc zastrzelić mnie, przestrzeliłaby sobie pierw kolano...- prychnęła z rozbawieniem. Jakoś Klakier w niej nie widział zawodowego strzelca, może było to mylne wrażenie, aczkolwiek Beat wyglądała trochę jak spłoszone zwierzę.
Gdy padło pytanie na temat rodzeństwa, Klakier prychnął z rozbawieniem
-Co? Przecież ja tego typa nie znam - przeniosła wzrok na O'Deoraina - Kim jesteś, typie? -rzuciła z udawaną pretensją, zaraz zaśmiała się głupkowato.
-A tak na serio... - pociągnęła ze złośliwym uśmiechem - jestem jego alfonsem, dajesz stówę i pożyczam ci go na piętnaście minut - mruknęła widocznie rozbawiona.
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Beatrice G. Sob Lis 24, 2018 11:06 pm

Ja pierdolę, pomyślała sobie Beat, gdy z ust Klakiera poleciała w jej stronę kolejna piękna wiązanka ironii i sarkazmu. Dziewczyna nie znała dzieciaka na tyle, aby takie żartowanie było dla niej chociaż w drobnym stopniu przyjemne, to też tylko prychnęła.
-Zajebiście…-Mruknęła, nie chcąc rozpoczynać dyskusji z dzieciakiem. Mała miała cięty język, i chociaż ta cecha mogła być przydatna, w tym wypadku właściwie tylko zniechęciła już i tak zmaltretowaną psychicznie Beat do kontynuowania rozmowy.
Zabawne, że kiedyś chodziła na strzelnicę, teraz zaś bała się wziąć broni do ręki.
-Cóż, ważne, że macie siebie nawzajem.-Powiedziała.
Wstała, jednocześnie odruchowo otrzepując spodnie. Podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz, deszcz chyba przestał już lać…
-O, w miarę nie pada.- Stwierdziła, po czym podeszła i wzięła swój płaszcz. Nadal był wilgotny. Zresztą, nie ma się co dziwić, ile tu siedziała? Godzinę? Kilkadziesiąt minut?
-W takim razie będę się zwijać. Miło było poznać… -Nie było to w stu procentach prawdą, aczkolwiek nie dała tego po sobie poznać. Zarzuciła na siebie wilgotne jeszcze okrycie, przerzuciła torbę przez ramię. -Muszę dojść do tego domu w końcu.- Stwierdziła pod nosem. -Dzięki za herbatę… Może się jeszcze kiedyś spotkamy, jeśli do tego czasu nic nas nie zje.-Nie wiedziała, jak inaczej sensownie zakończyć wywód. Rzuciła jeszcze dwójce uprzejme spojrzenie na pożegnanie, i ruszyła w stronę wyjścia z mieszkania.
Po znalezieniu się na klatce schodowej szybko podreptała na zewnątrz, a gdy ponownie ujrzała mokry teraz od deszczu plac, ponownie poczuła to wszechogarniające zaspanie.
Ogarnęła wzrokiem uliczki, i wybrała tą, którą szła, wychodząc z domu Emrysa.
A potem szybkim truchtem ruszyła tą drogą, chcąc jak najszybciej znaleźć się w jakimś bezpieczniejszym od ulicy miejscu.
/zt
Beatrice G.
Beatrice G.

Liczba postów : 30
Join date : 11/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Wto Lis 27, 2018 3:32 pm

Miała trzymać się z daleka od miast i ludzi za wszelką cenę. Nie dać się zobaczyć komukolwiek i jak na złość gdzie teraz jest? Zmrużyła, oczy patrząc z oddali na fontannę. Prędzej czy później ktoś ją zobaczy, nieważne jak bardzo będzie ostrożna. Wróbel co prawda widziała niejednego dziwaka ze skrzydłami na plecach, czy ludzi przeobrażający się w zwierzęta, ale nie wierzy, że ona tutaj nie zostanie obiektem paniki. Widok kogoś, kto wygląda jak harpia z legend, więc na pewno wprowadzi, zamieszanie w końcu nie bez powodu w laboratorium powiedzieli jej o tym. Niestety musi złamać jedno z nakazów swojej pani i pokazać się ludzkości, a przynajmniej w tym cholernym mieście, które niemalże zniszczyło jej życie. Jeśli się nie myli, gdzieś tutaj ktoś mieszka i przy dobrym szczęściu nie potraktuje jej miotłą w formie samoobrony. Podeszła bliżej niejakiego miejsca, gdzie podejrzewa, że ktoś mieszka. Adrenalina momentalnie ogarnęła, jej całe ciało z resztą co się dziwić jak to będzie jej pierwszy kontakt z ludźmi od kilku lat? Ptasi instynkt jej nakazuje od razu zwiać, lecz ta rozsądna część umysłu ma przeciwne zdanie i każdy się zgodzi z tym, że taka drobinka jak Suzume nie da sobie rady sama. Stanęła naprzeciwko drzwi domu lokatorów i zaczęła drapać jak jakiś kot chcący dostać się do środka. Po co ma, pukać skoro ma takie pokaźne pazury nie? Nim właściciel mieszkania sprawdzi, co za licho przywiało, Wróbelek poprawiła swoją koszulę, by sprawić w miarę dobrze wrażenie o ile ptasie kończyny wszystkiego nie pokrzyżują. Jak coś pójdzie, nie tak zawsze może uciec i tyle ją zobaczą.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Wto Lis 27, 2018 4:44 pm

Chociaż wpatrywał się jak kretyn w okno, jednym uchem słuchał rozmowy dziewczyn. Nie trudno było zauważyć, że Beat nie była bardzo rozmowna - albo inaczej, była, ale wyraźnie nie pasowała do ich towarzystwa. Na ich żarty odpowiadała całkowicie poważnie, momentami słychać było w jej głosie irytację. Czy uzasadnioną? Nie w oczach Lowery'ego, podejrzewał, że i Klakier miał podobne zdanie. Najtrafniejszym określeniem z ich strony byłoby chyba "sztywna". Tak, w porównaniu do nich, Beat była sztywna.
Jego postrzeganie dziewczyny zmieniły troszkę jej kolejne słowa, może jednak miała poczucie humoru? Być może różniło się od ich żartów (które dla każdego dorosłego z więcej niż dwoma komórkami mózgowymi były przynajmniej niedojrzałe, a może nawet dziecinne), ale jednak nie była aż tak sztywna jak mu się wydawało. Mimo to coś mówiło mu, że Harriet ma inne zdanie. I nie mylił się, rudzielec niemal zmieszał dziewczynę z błotem, nawet według Lowery'ego było to okrutne. Nie odezwał się jednak, zamiast tego odwrócił się w stronę dwójki i obserwował reakcję Beat.
Jeśli jednak należała do gangu to teraz na pewno mieli przejebane.
Krótka odpowiedź ze strony ich gościa utwierdziły go w przekonaniu, że Beat nie zamierzała dołączać się do ich słownych zaczepek. A szkoda, mogłoby być ciekawie.
Nastąpiła krótka, niezręczna cisza, którą po chwili przerwała Beat. Miał odpowiedzieć trochę delikatniejszym tonem niż Klakier i może nawet bez głupawego żartu, ale jak zwykle wyprzedziła go ta małpa. Jej tekst trochę zbił go z tropu, choć nie powinien, bo takiego typu suche żarty padały z ust Klakiera często.
-...Co? - rzucił, po chwili jednak otrząsnął się z nieogarnięcia i uśmiechnął się. -Nie słuchaj jej, ja jestem dyrektorem cyrku a to jest moja małpa cyrkowa.
Zaraz przywrócił się do porządku i odpowiedział już nieco poważniej.
-Tak naprawdę to nie, ona nie jest moją siostrą. - powiedział. Wyraźnie chciał dodać coś więcej, ale ugryzł się w język i dokończył w myślach: -Nie chciałbym dzielić z nią więzów krwi, to debil.
Podejrzewał, że Beat miała dość głupich tekstów na jeden dzień.
Gdy ta uznała, że czas się zbierać, Lowery zeskoczył szybko z parapetu i odprowadził ją do drzwi, [s]jak na dżentelmena przystało[/s].
-Może kiedyś jeszcze się zobaczymy, o ile ta małpiatka mnie nie zje. - uśmiechnął się, po czym pożegnał się z Beat i zamknął za nią drzwi, kiedy ta była już na zewnątrz.
Odczekał chwilę i odwrócił się w stronę mieszkania, a konkretnie w stronę Harriet.
-Ty to jednak jesteś idiotka. - rzucił z wyrzutem. -Teraz faktycznie nikt nie będzie nas lubił. - widać było, że nie był zadowolony z tego, jak Klakier potraktował Beat. Mimo to chwilę później nieco się rozchmurzył. -Chyba złamaliśmy jej serce. Jak myślisz, wyjdzie z tego?
Podszedł bliżej i usiadł na kanapie obok Klakiera, opadając na oparcie. Fajnie było poznać kogoś nowego, szkoda tylko, że tak to wyglądało. Dobre serduszko Lowery'ego nie mogło mu tego wybaczyć i teraz dręczyły go wyrzuty sumienia.
-Musimy popracować nad twoim zachowaniem, młoda damo. Lekcja pierwsza: użyj swoich długich kiełków i ugryź się w język zanim powiesz coś głupiego, bo następnym razem ktoś zastrzeli cię na miejscu. - spojrzał na rudzielca z nieco komediowym wyrazem twarzy, choć miał wyglądać jak nauczyciel tłumaczący najbardziej nieogarniętemu uczniowi jak dzielić ułamki zwykłe. -Swoją bronią którą trzyma między cyckami. - dodał, tym razem już nie mógł powstrzymać uśmiechu.
Siedział tak przez chwilę, czekając na odpowiedź Klakiera, ale w tym samym momencie coś usłyszał. Skrobanie o drzwi.
Szczury?
Nie, brzmiało tak, jakby było na zewnątrz.
Gang Beat przyszedł żeby ich zabić?
Nie, po co mieliby skrobać w drzwi?
Jehowych też trzeba było wykluczyć, więc kto to mógł być?
-Ej Harriet, zapraszałaś kogoś bez mojej wiedzy? - rzucił, zerkając w stronę drzwi na klatkę schodową.
Wstał powoli z kanapy i udał się w stronę wejścia. Sięgnął w stronę klamki i ostrożnie otworzył drzwi na klatkę, po czym spojrzał w stronę wejścia do budynku. Było zamknięte, a skrobanie dochodziło z zewnątrz, więc ktokolwiek to był, nie wchodził do środka.
Może to jakiś pies? Albo kot? A może kot wielkości psa? Nie wiadomo, jakie stwory zamieszkiwały to miejsce, więc mógł spodziewać się wszystkiego.
Spojrzał w stronę Klakiera, bez słów dając mu znać, że przyda mu się pomoc. W końcu to ona miała łuk, z którego potrafiła strzelać, a jego jedyną bronią był mały nóż kieszonkowy. Bo sarkazmem raczej by się nie obronił, jeśli ten ktoś miał złe intencje.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Sro Lis 28, 2018 9:20 am

Beatrice długo z nimi nie posiedziała, zaraz się zwinęła - pytanie czy zachowanie rudowłosej miało w tym swój wkład. Właściwie rudowłosa miała to gdzieś, nie bolało ją to, że ciemnowłosa ich opuszcza.
-Ta, nara... - machnęła ręką, widocznie nie mając zamiaru chociażby podnieść się z kanapy.
Z jej ust wyrwało się ciężkie westchnienie, gdy Losery począł jęczeć.
-Daj spokój, Low... Ona to nie koniec świata... - mruknęła nad wyraz lekceważąco, unosząc wzrok w kierunku sufitu, na którym zawiesiła znudzone spojrzenie. Powoli zacisnęła palce, słuchając jak O'Dearain zaczyna swoje kazania. Nieśpiesznie opuściła dłoń, przenosząc na niego wzrok.
-No tak, przecież ty wiesz najwięcej o przetrwaniu.. - rzuciła żartobliwie, a na jej usta wkradł się szelmowski uśmiech. Grzecznie słuchała tego co mówił, wyglądało to zbyt interesująco, aby po prostu go zignorować.
Zaśmiała się cicho, kręcąc głową
-Low, to nie ze mną jest problem, tylko z nią... - uśmiechnęła się beztrosko, podciągając nogi, aby to usiąść po turecku.
-Gdy wchodzisz między wrony, kraczesz jak one, bez względu na to czy ci się to podoba czy nie... - wzruszyła ramionami - albo się dostosujesz, albo się stawiasz, ale nie zachowujesz się jak dziecko z fundacji czekające na matkę Teresę...-chwyciła się za kostki, delikatnie odchylając się do tyłu
- Jeśli jest samotna to tym lepiej, że poszła teraz...- nieznacznie naburmuszyła policzki - tylko byś się przywiązał, debilu, a ją zaraz by coś zeżarło... mogła zostać z nami, nikt jej nie wyganiał. Zresztą na jej miejscu bym się trzymała tej mafii o której mówiła, mimo swojej ułomności mogła zapewnić sobie jakieś bezpieczeństwo, a tak to...-urwała, gdy do jej uszu dotarł dźwięk skrobania.
Zapadła krótka cisza, którą przerywał ten jeden, aż nazbyt wyraźny dźwięk.
Coś chciało się tu dostać... tylko... co...
-To pewnie znowu pies Kowalskich... - wymruczała z głupim uśmiechem, aczkolwiek wcale jej do śmiechu nie było.  Szybko wstała z kanapy, ruszając za Lowerym.
Pochwyciła swój łuk i strzały, wychodząc na klatkę schodową. Drzwi od mieszkania zostawiła otwarte na oścież, aby nie odcinać im możliwości ucieczki.
-Jeśli to coś dużego, zatrzaskujemy się w mieszkaniu... - szepnęła, zmierzając w kierunku drzwi wyjściowych.
Wzięła głęboki wdech. Zatrzymała się na schodach wydając z siebie dwa pojedyncze gwizdy.
Wtem też do ich uszu mógł dobiec sokoli skrzek. Sokół wyleciał z mieszkania, a wraz z kolejną dźwiękową komendą, dość niedelikatnie wylądował na klamce.
Drzwi ustąpiły, powoli się otwierając, zaś Erwin ponownie wzniósł się w powietrze, aby wylądować na prawym ramieniu dziewczynki.
Rudowłosa przymknęła ślepia, obserwując obraz jaki powoli ukazał się za otwierającymi się drzwiami.
Wraz z ujrzeniem Suzume, poczuła przeszywający chłód.
-S-Strzyga! - pisnęła, odskakując do tyłu. Jednakże zapominając, że stoi na schodach, gwałtowny odskok zakończył się wylądowaniem na tyłku.
Hatter miał hopla na punkcie słowiańskich demonów, hopla którym zaraził Harriet, dlatego też utożsamienie nieznajomej z ów tworem było pierwszym co wyprodukował mózg dziewczynki.
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Sro Lis 28, 2018 4:08 pm

Moment wyczekiwania reakcji ze strony gospodarzy mieszkania coraz bardziej ją stresował. Może jednak nie powinna tego robić? Ale nie ucieknie, teraz sprzed drzwi siejąc jeszcze większe zamieszanie. Może tutejsi się przyzwyczaili do dziwactw? Fakt, że całe miasto cofa, to do czasów jakiegoś zadupia powinno, być wystarczające by już nic nie zdziwiło kogokolwiek, nie? Nareszcie drzwi się otworzyły, powoli uchylając, się nawiązała po raz pierwszy kontakt wzrokowy z ludźmi. Niestety tak szybko, jak zobaczyli, się nawzajem tak szybko obawy Wróbelka się sprawdziły.
-Ay, nie jestem żadną strzygą! - Chyba. Rzuciła obrażona w stronę przerażonej dziewczyny. Pięknie przestraszyła, dziecko będzie się czym chwalić przed innymi. Uniosła ręce do góry w geście uspokojenia wszystkich.
-Nie wyssę wam krwi czy co tam myślicie, że zrobię. - Suzume nawet nie wie, co strzygi robią, ale znając, mity wszystko opiera się na zabawie w komara i porywacza dzieci. Co może zrobić, załagodzić sytuację?
-Nazywają mnie Suzume i chcę wam zaproponować mały układ - Uśmiechnęła się i ukłoniła z grzeczności. Jakieś tam dobre maniery pamięta, ale czy to wystarczy?
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Sro Lis 28, 2018 7:29 pm

Harriet miała trochę racji i Lowery nie mógł się z nią nie zgodzić w większości z tego, co powiedziała, ale mimo to nie czuł się dobrze z tym, jak Beat została potraktowana. Chociaż bez żadnych problemów rzucał zaczepkami słownymi i nie raz były one złośliwe, to jednak miał dobre serduszko i starał się nie przekraczać granicy, którą teraz przekroczył Klakier. Tym się różnili - Lowery potrafił się przymknąć, Klakier jeszcze nie.
-Ale i tak przesadziłaś. - mruknął w odpowiedzi.
Nie ciągnął dalej tematu, miał teraz inne rzeczy na głowie - a raczej nie na głowie, a za drzwiami, i nie rzeczy, a potencjalnego niebezpiecznego osobnika, który teraz dobijał się do ich mieszkania.
Przepuścił Harriet w drzwiach i wolnym krokiem poszedł za nią.
-I co wtedy, wyskoczymy przez okno? - rzucił półżartem, choć nie było mu w tej chwili do śmiechu.
Chociaż nieraz cwaniakował wypowiadając swoje przezabawne teksty, to jednak był tchórzem i podkulał ogon kiedy tylko coś mu groziło. Nie chciał narażać się głupim gadaniem, dlatego wycofywał się kiedy atmosfera się pogarszała. W tej sytuacji natomiast nie wiedział, co czeka za drzwiami, więc na wszelki wypadek przymknął się i tylko obserwował, by w razie czego spieprzyć stamtąd tak szybko, jak mógł.
Schylił się, gdy z mieszkania wyleciał Erwin, a potem nieznacznie się cofnął, kiedy drzwi się uchyliły.
To była ta chwila, kiedy musiał ocenić, czy trzeba wiać, czy może nie.
Wrzask Harriet sprawił, że podskoczył w miejscu i w panice cofnął się w stronę mieszkania, zaraz jednak wrócił się gdy przypomniał sobie o Klakierze. Nie mógł jej zostawić na pożarcie tego potwora, dlatego zbiegł szybko po schodach i pomógł dziewczynce wstać.
W międzyczasie rzucił szybkie spojrzenie napastnikowi... który chyba jednak nie miał złych zamiarów, bo był tak samo zaskoczony, jak oni. To w połączeniu ze słowami dziwnej przybyszki trochę go uspokoiło.
-Nie jesteś? - powtórzył ostrożnie, nie ruszając się z miejsca. -W takim razie czym jesteś?
Przekrzywił głowę, wpatrując się w istotę. Niby wyglądała na pierwszy rzut oka na człowieka, ale zamiast rąk miała skrzydła, choć przypominała raczej na wpół oskubanego kurczaka. No i nie miała ludzkich nóg, a ptasie. Tak jakby ktoś zmieszał człowieka i jakiegoś ptaka. Nawet nie chciał sobie wyobrażać, w jaki sposób to zrobili, a widział w internecie już dużo.
-Układ w jakim sensie? Jeśli chcesz sprzedać mikser po promocji to nie jesteśmy zainteresowani. - oczywiście, że musiał rzucić suchym żartem, zupełnie tak, jakby przed chwilą nie sikał ze strachu.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Czw Lis 29, 2018 7:49 pm

Z pomocą Lowerego ponownie stanęła na nogach, nie zauważając jego wcześniejszej ewakuacji.
-Pewnie, jasne, a ja Ci wierzę na sło... - urwała przenosząc wzrok na O'Deoraina - Oj proszę Cię! Przecież może łgać! - mruknęła pretensjonalnie, nieznacznie burmusząc poliki.
Szmaragdowe ślepia przeniosły wzrok na hybrydę, a sama rudowłosa uniosła jedną z brwi.
-No zajebiście, jak nie strzyga, to kuźwa sfinks... - burknęła niecenzuralnie, krzyżując ręce na piersi. Wprawdzie ów sfinks zgubił swoją bardziej kocią część, ale kto wie, może ten tu był jakiś niedorobiony. Tak czy owak jej pierwsze słowa brzmiały jakby zaraz miała przejść do zagadki. Właściwie to kto na dzień dobry zaczyna od układu?
Zerknęła na Lowerego, a z jej ust wydobył się krótki śmiech
-Dla mnie bardziej wygląda na sprzedawcę odkurzaczy... - wymruczała ciszej, zaraz jednakże poważniejąc.
Dziewczynka delikatnie przechyliła łepek na bok.
-Streszczaj się, Suzume nie strzygo, bo nam zimno do domu wiejesz, a jak mi w piecu wygaśnie, to ty będziesz rąbać mi drzewo na opał - burknęła, krzyżując ręce na piersi.
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Czw Lis 29, 2018 8:17 pm

Zamyśliła się na chwilę nad pytaniem "czym jest" przybierając nieco smętny wyraz twarzy. Sama chciałaby wiedzieć, lecz odpowiedz, kryje się w miejscu, które zrobiło sobie z niej zabawkę do eksperymentowania, a przecież nie wyzna, im co się jej stało Dowiedzą się o rzeczach, które zaprzysięgła chronić, a tego nikt jej nie daruje.
-Po prostu tak wyglądam okej!? - Urwała nagle pełna pretensji. -A w ogóle to nie ładnie oceniać innych po wyglądzie wiesz? - Melancholia całkowicie znikła, ustępując miejsca jej poprzedniej emocji. Lekkie zamieszanie i zabawa w małego handlowca.
-Mikser? Odkurzacz? - Zdziwiła, się jakby pierwszy raz słyszała o danych produktach, choć Suzume wie, czym one są, udaje, że pierwsze słyszy. Im mniej wiedzą o niej, tym lepiej, nawet jeśli chodzi o wiek.
-N-nie, nie sprzedaje takich... rzeczy. Sprawa jest, prosta ja was nie okradnę, a wy mnie przyjmiecie w swoje progi. Świetny interes? No wiem, że wspaniały pomyślcie tylko. Mogę, wziąć co tylko zechcę z czyjejś kieszeni i frajer nawet się nie kapnie, a was to może ominąć. Szczerze nawet mnie nie obchodzą pieniądze czy inne rzeczy, za którymi ludzie przepadają. Jeśli mnie przygarniecie, zaskarbicie sobie taką prywatną złodziejkę chętną się podzielić wszystkim, co mam. Umowa stoi? - Uśmiechnęła się szelmowsko do dwójki, przechylając głowę na bok. Odmowa nawet nie wchodzi, w grę z resztą warunki są jasne. Jak się nie zgodzą, to mogą się pożegnać ze swoim dobytkiem, gdyż dla Suzume nie ma rzeczy, której nie skradnie.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Czw Lis 29, 2018 9:49 pm

Zerknął ukradkiem na Klakiera. Rudzielec miał rację, istota mogła kłamać. Ale czy kłamała? Nie mógł stwierdzić, bo nie czytał w myślach. Mogła próbować ich oszukać, to fakt, w końcu jej słowa brzmiały jak coś, co powiedziałaby strzyga, by uśpić czujność ofiary. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo nigdy wcześniej nie spotkał strzygi. Właściwie to nie wiedział nawet jak wyglądają strzygi, tak naprawdę tylko po reakcji Harriet wywnioskował, że pewnie wyglądają podobnie, co ta kreatura stojąca w drzwiach.
Z drugiej jednak strony ich nieproszony gość wyglądał na szczerze oburzonego, tak jakby określenie "strzyga" było obraźliwe. W sumie mogło być, w końcu to tak, jakby nazwać kogoś rudą małpą. Chwileczkę...
-No okej, okej, ja ci wierzę. I masz rację, przepraszam w imieniu moim i mojej towarzyszki. - szturchnął Klakiera łokciem, choć wiedział, że ruda nie podzieli jego zdania.
-Nieważne, i tak nie mamy prądu. - uśmiechnął się lekko.
Za to na kolejne słowa Suzume uśmiech zniknął mu z twarzy, a zamiast tego w jego oczach pojawiło się zmieszanie i obawa. Ale jak to miałaby ich okraść? Przecież to chyba tak nie działa? Nie podchodzisz przecież do kogoś z nożem i nie mówisz mu "zrób coś albo cię zabiję"... albo nieważne. Może jednak nie było to tak niespotykane, jak uważał. W każdym razie sposób, w jaki Suzume przedstawiła swoją ofertę wydawał mu się dziwny i, krótko mówiąc, kompletnie zbił go z tropu.
-Ale że... tak po prostu? Weszłabyś do nas i nas okradła, kiedy my tu jesteśmy? Bo nie bardzo rozumiem. Jak miałoby to działać? - wyrzucił z siebie szybko, po czym od razu kontynuował. -No i tak po prostu byś dla nas kradła? Aż taka dobra w tym jesteś? Znaczy się, to nie tak, że wątpię w twoje umiejętności, ale musisz mieć do tego talent skoro proponujesz takie układy.
Przerwał na moment, po czym spojrzał na Harriet. Coś mu podpowiadało, że dziewczynka miała inne zdanie na ten temat. Ale to było dość częstym zjawiskiem kiedy chodziło o obcych. Klakier bywał bardzo nieufny, co było kompletnym przeciwieństwem naiwnej natury Lowery'ego.
-Czyli jeśli odmówimy to nas okradniesz? Często rzucasz ludziom takie oferty? W sensie, czy w taki sposób żyjesz, czy to jednorazowy wyskok? - spytał, zwracając się z powrotem do wróblo-kobiety.
Wbił wzrok w przybyszkę, czekając jednocześnie i na odpowiedź na swoje liczne pytania, i jakąkolwiek reakcję ze strony Harriet. On sam wolał nie podejmować decyzji, bo wiedział, jak to się często kończyło. Wolał najpierw dać Klakierowi możliwość ocenienia sytuacji, a dopiero potem wspólnie zdecydować o tym, czy mogą zaufać Suzume. Chociaż i tak pewnie to ruda będzie miała ostateczny głos, ale on tam nie narzekał.


Ostatnio zmieniony przez Lowery O'Deorain dnia Pią Lis 30, 2018 9:21 am, w całości zmieniany 1 raz
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Pią Lis 30, 2018 9:11 am

-Cso? - prychnęła, niemalże dławiąc się ów słowem. Jakie przepraszanie w jej imieniu? Czy jego dobre serduszko doszczętnie siadło mu na mózg? O losie...
Nie ufała hybrydzie, nie dość, że wyglądała dziwnie, to w dodatku  rudowłosa nie mogła odepchnąć myśli, że ta gra z nimi w jakąś grę, chcąc uśpić ich czujność. Mogło to być przewrażliwienie, aczkolwiek była gotowa nawet powiązać wróblicę z tym emosem, który przed chwilą od nich uciekł.
Dobra... jeśli chciała uśpić ich czujność, to jednak była w tym beznadziejna...
-Bezczelna... - prychnęła, gdy do jej uszu dobiegły warunki umowy. Zerknęła na Lowerego, który widocznie starał się zrozumieć poczynania nowej.
-Czemu zadajesz jej takie pytania... - burknęła, przewracając oczyma. Zaraz wyciągnęła strzałę z kołczanu, ustawiając się do strzału.
-Ja widzę sprawę tak. Udam, że nie słyszałam tego co przed chwilą powiedziałaś, widzisz...mnie się nie szantażuje... - naciągnęła cięciwę - może nawet odpuszczę sobie zastrzelenie Ciebie, ale to tylko dlatego, że Lowery potem zrobiłby mi kazanie... - z jej ust wydobyło się ciche westchnięcie - Ze względu na tego frajera zaproszę Cię nawet na herbatę, ale jeśli coś ukradniesz, lub zrobisz cokolwiek podejrzanego, przysięgam że rozszarpię Ci tchawicę, a twoje truchło wypcham i powieszę nad kozą...- nieznacznie zmrużyła ślepia - Widać, że twoje zdolności społeczne są z deczka upośledzone, skoro szukasz towarzystwa w tak idiotyczny sposób...
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Pią Lis 30, 2018 11:29 am

Skrzyżowała, ręce na piersi słuchając przeprosin dwójki czy raczej jednego. Cóż gniewać się długo nie ma co i tak nie ma co ich winić za bardzo. Ostrzegano ją przed takimi reakcjami.
-Przyjmuję przeprosiny. - Mruknęła z grymasem. Wróbel również mogłaby wytknąć palcem rudą, a tego nie zrobi, choć ona jej się nie podoba. Wampir albo przeprowadzono na niej zamianę mózgu z dorosłym. Stawia swoje wszystkie pióra, że mała jest wampirem. A fe. Przemilczała, pierwsze słowa mężczyzny starając się nie parsknąć śmiechem. Tak po prostu mogę wbić ci szpony w oczy.
-Mnie większość fantów, jakie inni trzymają, nie interesują, bo i po co mi jakieś pistolety czy narkotyki. Z broni w ogóle nie korzystam, to będę tylko to tachać ze sobą, a tak mogę to przekazać wam. Chcecie chyba przetrwać prawda? - Mruknęła, przewracając oczami. Nigdy nie słyszeli o Robin Hoodzie czy jak on tam się zwał? -Ubrania mam, żarcie zawsze jakieś znajdę, ale nie mam, schronienia to jakoś muszę, się odwdzięczyć jak mnie przyjmiecie co nie? Chyba, że wolicie bym poszła gdzie indziej, ale wtedy miejcie się na baczności. - Cierpliwość Wróbla powoli się kończy. Niech lepiej zgodzą się, jeśli chcą zachować swoje błyskotki. Jej cała pewność siebie spłynęła po niej jak po kaczce, kiedy nie-dziecko zaczęła do niej celować jak do jakiegoś jelenia. Mentalność małego ptaka wzięła nad nią górę i instynktownie cofnęła się, a pióra położyła po sobie. Już jej do miłego uśmiechania się nie spieszyło. Obleciał, ją strach nie wiedząc do dalej robić. Ma wygadać się? W życiu.
-Sz-szantaż? To nie szantaż, tylko oznajmienie co zrobię, jeśli mnie nie przyjmiecie mnie w swoje progi. - Burknęła. Przysięga jak wydostanie, się z tego miasta zamieszka na dnie oceanu byle jak najdalej od ludzi. -Oi, Możesz mnie zastrzelić i zrobić sobie tandetną ozdobę, ale pamiętaj, że będziesz mieć większy pożytek ze mnie, kiedy jestem żywa. - Wykrzywiła twarz w grymasie.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Nie Gru 02, 2018 2:17 pm

Wzdrygnął się nieznacznie, gdy Harriet wyciągnęła strzałę. Może i był już przyzwyczajony do myśli, że ruda nieraz w ten sposób załatwia sprawy, w końcu gdyby nie ona, raczej długo by tu nie przetrwał. Ale mimo to nie chciał, by zabiła Suzume, zwłaszcza, że poza dziwnym układem i "groźbami" w ogóle jej nie znali. Może akurat okaże się, że byłaby dobrą towarzyszką i jej umiejętności faktycznie by im się przydały? Fakt, równie dobrze mógł znowu wyjść na naiwnego i dać się łatwo oszukać, ale zawsze starał się widzieć w ludziach pozytywy, nawet jeśli nie raz z nich żartował.
-Ejejej bez strzelania, bo sąsiedzi wezwą policję. - rzucił nerwowo, kładąc dłoń na ramieniu Klakiera. Wiedział dobrze, że jej rozwiązanie było rozsądniejsze, ale naprawdę nie chciał teraz rozlewu krwi.
No bo jeśli spojrzeć na to z nieco innego punktu widzenia - co zrobiliby z ciałem? Przecież by go nie zjedli, nie są kanibalami. Znaczy, Suzume wyraźnie nie była człowiekiem więc z technicznego punktu widzenia nie byłby to kanibalizm, ale jednak wydawało mu się to złe.
Spojrzał na wróblo-kobietę z niepewnym wyrazem twarzy.
-No dobra, ale dlaczego akurat nasze mieszkanie? W sensie, śledziłaś nas? Czy ktoś ci o nas powiedział? Bo dookoła jest mnóstwo opuszczonych mieszkań, mogłabyś zostać naszą sąsiadką. Tak po prostu, bez grożenia okradnięciem. - rzucił, ostatnie zdanie dodając nieco ciszej. -Nie zrozum mnie źle, możemy cię chyba zaprosić. - spojrzał na Harriet. -Ale tak jak mówi rudzielec, bez żadnych sztuczek. Można to wszystko załatwić bez bójki, prawda? - zaśmiał się nerwowo.
Wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby nie był taką ciotą i pozwolił Harriet zakończyć tą dziwną rozmowę w jej sposób. Nie dziwne, że nie potrafiłby sobie dać rady żyjąc w pojedynkę - jest zbyt delikatny.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Wto Gru 04, 2018 6:50 pm

-Jestem tu od pewnego czasu i co nieco zauważyłam. Nie chcę mieszkać obok skoro jest okazja zamieszkać u kogoś. - No i Wróbel sama sobie nie poradzi za długo. Odkąd pamięta, była czyjąś własnością ni jeżeli samowystarczalną jednostką dlatego szuka rodzinny zastępczej, póki jest tutaj uwięziona.
-Przecież już powiedziałam, że was nie okradnę skoro mnie przyjmiecie. - Ptaszyna nareszcie będzie mogła wejść do mieszkania dwójki. To stanie na dworze zaczyna być irytujące zwłaszcza stanie na dworze, kiedy coraz zimniej.
-Jak mam na was mówić? - Spytała w końcu. Jakoś musi się do nich zwracać po imieniu prawda? -A tak przy okazji... Jak można wyjść z tego miasta? - Dzień, dwa może tydzień wytrzyma, ale dłużej nie będzie, w stanie być na taką odległość od laboratorium w końcu tam jest jej pani.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Czw Gru 06, 2018 6:06 pm

Dziwna kobieta działała jej na nerwy. Niby była przyjaźnie nastawiona, a jednak jednocześnie im groziła. A gdy Klakier zarzucił jej szantaż, ta się wyparła - jakoby wcale nie zdawała sobie sprawy ze znaczenia ów słowa. A może nie to? może jej kontakty międzyludzkie były po prostu jakieś upośledzone?
Właściwie dziewczynki to nie obchodziło i gdyby nie jej osiedlowa miękka dupa(czyt. O'Deorain), wolałaby załatwić tą sprawę tu i teraz.
Nie chciała jej wpuszczać, wprowadzać zamieszania do swojego spokojnego życia - a jednak uległa, tylko i wyłącznie ze względu na Lowerego.
-Radziłam sobie dotychczas, więc to czy jesteś martwa czy nie, nie robi mi różnicy... - prychnęła, chowając jednak strzałę - Jeden niewłaściwy krok, a nie będę mieć litości... - przestrzegła ją, powoli wchodząc do mieszkania. Zaraz odnalazła swe miejsce na parapecie, na którym się rozsiadła, wbijając roztargnione spojrzenie w szybę.
-Masz dwa dni, by przekonać mnie, że twoje życie mi się opłaca... I nie myśl sobie, że zostaniesz z nami na zawsze... - jakkolwiek dziwnie, abstrakcyjnie czy idiotycznie brzmiałyby groźby 10 latki, Harriet była całkowicie poważna i skłonna wypełnić swoje obietnice.
Nie odezwała się na pytanie o imię, w zasadzie zostawiła to Loweremu, nie miała ochoty rozmawiać z ich nowym nabytkiem. Właściwie to również Lowery mógł odczuć, że nie tylko na ich gościa Harriet się boczy.
Dziewczynka twardo milczała do chwili w której wróbel zapytał o wyjście z miasta. Widocznie to wystarczyło, by rudowłosa znowu zaczęła pluć jadem. Harriet prychnęła pogardliwie, a z jej ust wydobył się kpiący śmiech.
-Sądzisz, że jeśli byłoby stąd wyjście, to zastałabyś nas tu? - uniosła jedną z brwi, zerkając na nią krytycznie.
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Sob Gru 08, 2018 6:10 pm

Kontakty międzyludzkie ptaszyny były bardziej patologiczne. Odkąd pamięta, była traktowana jak zwierze niż drugi człowiek. Nie wie jak rozmawiać jak normalny, kiedy dla niej było na porządku dziennym "jeśli tego nie zrobisz, ja zrobię ci krzywdę". Zostało jej jedynie podsłuchiwanie innym i uczenia się rozmowy w taki sposób, a efekt jest, taki jak wszyscy widzą. Przekręciła, łeb na bok słysząc po raz kolejny groźby w jej stronę na temat złego zachowania. Jest coś niezrozumiałe dla niej? Wróbel nie chce po raz kolejny powtarzać się na ten temat. Wyraziła się jasno, a oni nadal jej nie ufają, jakby nie słyszeli tej drugiej części. Podążyła do środka mieszkania za rudą. Rozejrzała się dookoła, szukając coś na kształt własnego kąta. Rzuciła swoją lnianą torbę pod pierwszą lepszą ścianę wraz z płaszczem. Podwinęła rękawy, odsłaniając wyrastające pióra z jej rąk. Typowe wróble pióra, tylko że większe. Przejechała palcami po starych, wykruszających się piórach ustępujące miejsca nowym. Czemu akurat musiała zostać jakimś małym ptakiem?
-Jaki jest mój cel? - Odezwała się jak pies na komendę "daj głos". Wróbel zrobi wszystko, kradzież, mały napad, szpiegowanie. Co tylko wampirze dziecko sobie zechce. Jak nikt konkretny to ptaszyna sama znajdzie sobie coś do zdobycia w całkiem niezbyt legalny sposób. Niezależnie czy Wróbel usłyszała imiona ludzi, czy nie zmroziło, jej krew w żyłach usłyszawszy, że stąd nie ma wyjścia.
-Jak to... nie ma wyjścia...? - Czyli jest tu zamknięta? Tak do śmierci? Już nigdy nie wróci do swojego domu? Zaczęła nieregularnie oddychać, a atak paniki powoli zaczął panować nad nią. Czuła jak jej nogi miękną, a ręce zaczęły drżeć. Przecież ona tutaj nie może zostać! Tak znienacka ją osierocić? Już woli być porwana drugi raz niż w taki okrutny sposób zostać wyrzutkiem społecznym pod każdym względem.
-J-j-ja muszę wrócić. N-n-nie mog-gę tutaj zzzostać t-t-tak długo. Przecież ooona cz-cz-czeka na... - Urwała nagle. Nie może by obcych wygadać się. Tylko czy to ma sens wtedy ukrywać to skoro i tak stąd nie wyjdą? Położyła szponiaste dłonie na głowie lekko się kuląc. Co ona ma teraz zrobić? Ot, tak porzucić swoje poprzednie życie? Nie zna niczego innego niż życie u boku swojej właścicielki.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Sob Gru 08, 2018 11:05 pm

Odpowiedź na pytanie nie do końca mu odpowiadała, ale był w stanie ją zaakceptować. W końcu on sam nie potrafił sobie wyobrazić samemu mieszkać w tym mieście, mógł tylko zgadywać, jak trudno byłoby w takiej sytuacji komuś takiemu, jak Suzume.
Nie odezwał się i podreptał za Harriet i wróblo-kobietą, po czym zamknął za tą drugą drzwi od mieszkania. Popatrzył na torbę rzuconą pod ścianę.
Wiedział podświadomie, że Harriet była wściekła, jej złość można było wyczuć w powietrzu. Nie mógł się jednak obwiniać, nie w tym momencie. W końcu nie zrobił nic złego, a jak na razie Suzume nie sprawiała wrażenia kogoś, kto mógłby ich oszukać. Te dziwne groźby były podejrzane, ale oprócz tego wydawała się mieć przyjazne zamiary. No więc dlaczego miałby nie odwzajemnić serdeczności? Najwyżej potem będzie tego żałować.
-Możesz usiąść na kanapie albo stać, jak wolisz. Mieliśmy już tu taką jedną, która wolała podpierać ścianę. Chyba polubiła ją bardziej niż nas. - próbował zamienić sytuację w żart i jakoś rozluźnić atmosferę, ale Klakier wciąż siedział obrażony na parapecie. Przez to wyraźnie spochmurniał i zdjął uśmiech z twarzy. -Nieważne. - mruknął, patrząc gdzieś na bok.
Sam skierował się na kanapę i usiadł na niej. Nie odpowiedział od razu na pytanie o imię, spojrzał zamiast tego na Harriet. Milczenie z jej strony tylko pogorszyło jego humor, ale tak czy inaczej postanowił odpowiedzieć. To, że Klakier strzelił focha nie znaczyło, że i on ma się zachowywać podobnie. Prawdę mówiąc Suzume bardzo go ciekawiła, bo przecież nie codziennie spotyka się mieszankę człowieka i wróbla.
-Mów mi Lowery. Ty jesteś Suzume, dobrze pamiętam? Czy to nie z japońskiego wróbel? - zwrócił się do hybrydy, patrząc na nią z ciekawością. Wciąż było widać w jego oczach przygnębienie, ale zainteresowanie powoli zaczynało wybijać się na pierwszy plan. -Nie jesteś chyba z Japonii? To znaczy ja nie oceniam, może faktycznie stamtąd jesteś, wybacz jeśli się mylę. - znów się zaczyna jego potok słów, jak widać zły nastrój nie stopował jego nadmiernej ciekawości.
-Zaraz, cel? Co masz na myśli? - odparł po chwili w odpowiedzi na pytanie Suzume. Nie był do końca pewien, o co jej chodziło. Przecież dopiero przyszła, nawet dobrze się nie poznali, jaki cel miałaby mieć?
Kolejne pytanie i odpowiedź ze strony Harriet przemilczał. Powoli pogodził się już z myślą, że nigdy nie opuści tego miejsca, chociaż gdzieś tliła się w nim nadzieja, że to jednak nieprawda i jest jakiś sposób na powrót do domu. Tęsknił za normalnością i bezpiecznym otoczeniem. Tutaj mu tego brakowało, nieważne jak dobrze dogadywał się z Harriet - była wampirem i chcąc czy nie chcąc stanowiła dla niego zagrożenie. Wystarczy, że ta straci kontrolę, nie mógłby zrobić nic, by ją powstrzymać. Starał się jednak na co dzień tym nie martwić, choć ani na moment o tym nie zapominał.
Reakcja wróbla była dość dziwna, ale nie na sposób wzbudzający podejrzenia. Owszem, Suzume wyglądała na spanikowaną, wręcz przerażoną, ale nie wydawało mu się, żeby coś ukrywała. W jego oczach sprawiała raczej wrażenie kogoś zdezorientowanego. Zupełne przeciwieństwo pewnej siebie Suzume grożącej okradnięciem, którą widział wcześniej.
Milczał, przypatrując się hybrydzie. Nie wiedział za bardzo co powiedzieć, dopiero po chwili coś z siebie wydusił.
-Co się stanie, jeśli nie wrócisz? I kto na ciebie czeka? - zapytał ostrożnie. Chciał dopytać o coś więcej, ale uznał, że to nie jest odpowiedni moment.
Empatyczna część jego charakteru zaczęła się dobijać do drzwi, widok skulonej i jąkającej się Suzume tak właśnie na niego zadziałał. Przez swój wzrost i posturę wyglądała jak przerażone dziecko, które się zgubiło i nie wie, jak wrócić do domu.
Wiedział, że Harriet nazwałaby go miękkim, ale nie obchodziło go to. Istniała możliwość, że Suzume była po prostu świetną aktorką, jednak Lowery nigdy nie widział tak realistycznie odegranego przerażenia (widział dużo oscarowych filmów). Coś mówiło mu, że to nie było aktorstwo, a faktyczne emocje.
No chyba, że to po prostu jego dobre serduszko chciało widzieć w ludziach to, co najlepsze. Też mogło tak być.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Pon Gru 10, 2018 8:40 pm

Szmaragdowe tęczówki chłonęły obraz jaki rozciągał się za oknem. Szary, ponury, wręcz brudny.
A Ona... pociągnęła kolana, oplatając je dłońmi. Wciąż czuła natłok negatywnych emocji, które leniwie rozlewały się po jej ciele. Wtem doszło kolejne uczucie, jakoby impuls, który zmusił Harriet do spojrzenia na Suzume. Zdumione tęczówki dłuższą chwilę wpatrywały się w nieznajomą.
Ot kolejny raz powiedziała coś, co zdawało się nie pasować, nie do ludzkiej natury. Zachowanie to bardziej podpisałaby pod maszynę, czy wytresowane zwierzę, które po prostu spełnia polecenia. Jak Erwin.
Zerknęła na Lowerego, który postanowił najwyraźniej dopytać. Mężczyzna był widocznie zaintrygowany ów istotą, która przebywała w ich salonie. Mimo to, widać było, iż podupadł na humorze - nie miała zamiaru tego zmieniać, nie teraz, mimo iż zapewne była za to odpowiedzialna.
Drgnęła, gdy wróblica podniosła alarm. Nie spodziewała się tak emocjonalnej reakcji. Z ust rudowłosej wydobyło się ciche westchnięcie.
Opuściła nogi w kierunku podłogi, powoli schodząc z parapetu.
Szmaragdowe tęczówki przesunęły się na Lowerego, który chyba nie wiedział jak powinien się zachować.
Z beznamiętną miną podeszła do hybrydy, powoli kładąc dłoń na jej głowie
-No już... nie histeryzuj... - rzuciła spokojnie, mierzwiąc jej włosy - Może znajdziemy sposób, aby stąd wyjść, a wtedy wrócisz do domu... A jeśli nie, to trudno, to też jakieś wyjście. Odnajdziesz się, ten frajer się odnalazł, to tobie też się uda... - alabastrowe palce delikatnie haczyły o jej szpony, nie robiła tego specjalnie, Suzume miała dłonie na głowie, także ciężko było ją głaskać nie zaczepiając o nie.
Czyżby rudowłosa zmiękła? W pewnym sensie. Jednakże nie bolało jej cierpienie hybrydy, bolało ją to, że trochę widziała w niej samą siebie. Z tą różnicą, że Harriet zawsze miała kogoś, kto prowadził ją za rękę. Tą jedną osobę, która barwiła wszelkie szarości i gasiła każdą obawę.
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Pon Gru 10, 2018 9:38 pm

Suzume zerknęła na kanapę, lecz nie usiadła na niej. Jej ptasie kończyny trochę jej utrudnią to, by usiąść jak cywilizowany człowiek dlatego wybrała opcję drugą. Natomiast jej uwagę przykuła "taka jedna"
-Kto to był? - Spytała zaciekawiona. Nie chce, przez przypadek przynieść kłopotów komuś z kim dwójka trzyma. Jeszcze jej się za to oberwie, a na to nie może sobie pozwolić.
Lowery. Zanotowane. Tylko szkoda, że nie wie, jak nazywa się ta druga. Cóż prędzej czy później się o tym dowie.
-Z Japonii? Nie, nie po prostu tak na mnie mówią. - Nawet nie wiedziała, że jej imię to dosłownie nazwa ptaka. To tak jakby nazwać psa "dog". No pięknie kreatywnością to się w tym laboratorium nie popisała, nazywając ją tak. Nawet i mogłaby to wykorzystać, ale wróbelek nawet nie zna japońskiego, ani jakichkolwiek informacji o tym kraju by mogła udawać kogoś tejże narodowości. Popatrzyła, chwilę na mężczyznę lekko chichocząc na jego pytanie.
-Co mogę zrobić by przekonać was. Okraść kogoś? Szpiegostwo? Zrobię wszystko - Suzume wprawdzie nie jest za dobra w bójkach ze względu na drobną budowę, lecz jeśli trzeba to nawet i kogoś zleje.
Toczyła wewnętrzną bitwę. Za dużo myśli na raz wzięło, górę sprawiając silny stres u hybrydy. Lata wbijania jej do głowy, że należy tylko do swojej pani, ma absolutny zakaz wygadania się co zaszło między nimi i co jej uczyniono, zdaje się, stracić całkowity sens w takiej sytuacji skoro straciła to wszystko, lecz nadal uparcie chce się tego trzymać. I co z tego, że nawet jeśli poda namiary skąd pochodzi nikt nie będzie w stanie dopaść tej kobiety odpowiedzialna za zrobienie z Suzume kim jest teraz. Poczuła, jak żal ściska jej gardło.
-Nnnie mogę powiedzieć. -Wydusiła z siebie odruchowo. Tylko co jej po tym, jak tylko ci wewnątrz miasta będą o tym wiedzieć i prędzej zginą, niż wydostaną się stąd. Przycupnęła pod ścianą, gdyż czuła jak jej nogi się poddają.
-Zakazała mi powiedzieć boo ją znajdą. - Zaczęła mówić z trudem. -A jak ją znajdą to wtedy... - Panika przemieniła się w smutek. Powoli do niej dociera, że życie jako czyjaś świnka morska się skończyło. Upośledzona pod każdym względem została zdana na łaskę losu. Nic nie może zrobić w takiej sytuacji. -Ja jestem jej dziełem, własnością dlatego nic nie mogę powiedzieć. - Stara się choć trochę uchylić światła na to, kim tak naprawdę jest, unikając zarazem szczegółów. Poczuła znienacka dotyk na głowie. Na chwilę nie rozumiała, o co chodzi, wszak całe życie znała jedynie surowe traktowanie niż jakiekolwiek głaskanie czy tulenie. Ku jej zaskoczeniu to nawet i uspokoiło ją odrobinę.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Pon Gru 10, 2018 10:17 pm

Zerknął ukradkiem w stronę Harriet, kiedy usłyszał pytanie o "taką jedną". Dalej miał rudzielcowi za złe, że tak potraktowała Beat, nie lubił takiego zachowania, choć sam nie stronił od nieraz złośliwych żartów. On przynajmniej wiedział, kiedy przestać.
-Mieliśmy wcześniej gościa, też przyszła pod nasze drzwi a że padało to ją zaprosiliśmy. Właściwie to wyszła tuż przed tym, jak pojawiłaś się ty. - przeniósł wzrok na Suzume i lekko się uśmiechnął.
Naprawdę chciał zaprzyjaźnić się z kimś innym, niż Klakier. To nie tak, że chciał ją zastąpić, byli ze sobą zbyt zżyci i wiedział, że nikt nie zastąpi mu jej towarzystwa. Nie chciał jednak ciągle gnić w tym samym otoczeniu, bo nawet pomimo tego, że był leniem, to uwielbiał poznawać nowe rzeczy. A tym samym poznawać nowe osoby, których w Vitrum ze świecą szukać. Jedną potencjalną znajomość odstraszyła Harriet, nie chciał zaprzepaścić kolejnej okazji.
-...Co? Nie, nie musisz nikogo okradać. Czemu miałabyś teraz kogoś okradać? - widać było, że tok rozumowania Suzume był mu obcy, choć podobnie jak Harriet zauważył, że wróbel zachowywał się jak wytresowane zwierzę. -Gdybym chciał pupila na posyłki, adoptowałbym i wytresował psa. - uśmiechnął się.
Nie wiedział do końca, co myśleć na temat wróblicy. Z jednej strony widać było, że potrafiła się wysłowić i dało się z nią prowadzić rozmowę, czyli miała ludzką świadomość i inteligencję. Z drugiej jednak strony przejawiała zachowania zwierzęce, w dodatku wytresowanego do określonych zachowań. Taka dwoistość miałaby właściwie sens, w końcu Suzume była hybrydą człowieka i ptaka, ale wciąż nie potrafił wyrobić sobie o niej zdania. I to nawet nie tak, że o coś ją podejrzewał, właściwie to przeczucie mówiło mu, że można jej zaufać (nieważne, jak ostro odradzałaby to Harriet). Po prostu nie bardzo wiedział, jak się w stosunku do niej zachować.
No cóż, na razie nie miał większych problemów, więc może po prostu będzie do niej mówił tak, jak do każdego innego gościa w mieszkaniu. W końcu, tak jak wcześniej zauważył, hybryda miała ludzki rozum, więc rozmowa z nią nie różniła się bardzo od codziennej rozmowy.
Lowery z niemałym zaskoczeniem spojrzał na Harriet, kiedy ta ruszyła tyłek z parapetu i... zmierzwiła Suzume po głowie? No proszę, co za character development. O'Deorain szczerze mówiąc w ogóle się tego nie spodziewał, jednak wyraźnie było widać, że zachowanie Klakiera pozytywnie wpłynęło na jego humor.
Pomimo tego wyznanie, jakie padło z ust hybrydy trochę nim wstrząsnęło. Do tej pory myślał, że Suzume po prostu się taka urodziła i że jest jakimś innym gatunkiem, a tymczasem z jej słów wynikało (przynajmniej na jego rozumowanie), że ktoś ją stworzył. Scenariusz rodem z filmów sci-fi.
-Nic nie szkodzi, jeśli nie chcesz mówić, to nie musisz. Tak czy siak jej tu nie ma, więc niczego to nie zmienia. - uniósł kąciki ust w uśmiechu, starając się jakoś podnieść wróbla na duchu. -No i tak jak mówi Harriet, na pewno jakoś się tu odnajdziesz. Pomożemy ci. - rzucił pobieżne spojrzenie Klakierowi, choć w dalszym ciągu się do niej nie odzywał.
Powoli zaczął się przekonywać do myśli, że będą mieć kolejnego współlokatora, choć wciąż istniało prawdopodobieństwo, że Suzume ich oszukuje. Sam w to nie wierzył, według niego hybryda nie miała złych intencji, po prostu miała problemy z nawiązywaniem znajomości, stąd te dziwne groźby. Nie mógł jej winić, skoro miała tak nieciekawą historię. Mógł sobie tylko wyobrazić, jak wyglądało jej życie sprzed Vitrum, skoro zachowywała się w taki sposób.
-Może dla odmiany ty chcesz nas... a przynajmniej mnie o coś spytać? Skoro masz u nas zostać, dobrze byłoby, żebyśmy się lepiej poznali.
Wstał z kanapy, po czym podszedł do ściany, przy której siedziała Suzume i usiadł koło niej. Dziwnie było mu tak rozmawiać z nią, kiedy dzielił ich stolik, zwłaszcza, że przez niewielki wzrost hybryda była słabo widoczna. A skoro nie chciała siadać na kanapie, to równie dobrze on może przysiąść się do niej na podłodze. Może było to dla niego mniej wygodne, ale nie zamierzał narzekać. No, do czasu, aż zacznie go boleć tyłek. Wtedy będzie jęczeć.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Klakier Wto Gru 11, 2018 11:44 am

Powoli zabrała dłoń z głowy wróblicy, nieśpiesznie kierując się w stronę kuchni.
Spodziewała się, że Lowery odda nieznajomej serce, gdy tylko nadarzy się ów okazja. Było to dość metaforyczne ujęcie, chodziło o przesadną dobrotliwość O'Deoraina, który chciał zbawić świat, a przynajmniej tych, którzy przekraczali próg ich mieszkania.
Pomożemy ci - niby kiedy to ustalili? Może i okazała hybrydzie odrobinę dobroci, jednakże nie oznaczało to, że ma zamiar ją niańczyć.
To nie tak, że Harriet miała coś do nieznajomej, po części nawet się z nią utożsamiała, w końcu ta odstawała. Niemniej jednak obawiała się kolejnego obowiązku. Na zdolnościach survivalowych Lowerego zwyczajnie liczyć nie mogła, a tu pojawiła się kolejna zlękniona dusza do wykarmienia, której ten frajer zaczął deklarować pomoc. Tak się niestety składa, że dobrotliwością jeszcze nikt się nie najadł, nie rozpalił nią w piecu i nie zapewnił sobie tym bezpieczeństwa. Może była to zbędna obawa, może rudowłosa wyolbrzymiła problem, może wróbel nie jest bezużyteczny i ostatecznie przygarnięcie jej przyniesie więcej korzyści, aniżeli szkód.
Problem w tym, że każdą nadzieje poprzedzało magiczne słowo "może", a Harriet nie lubiła czuć się niepewnie.
Ona też tęskniła za poprzednimi życiami, w których nie musiała bać się głodu, nie musiała użerać się ze strachem, albowiem ktoś zawsze trzymał ją za dłoń. Chciała wrócić do czasów, gdy mogła marudzić Hatterowi o kolejną opowieść do snu, a największym problemem był brak akceptacji ze strony rówieśników.
Gdy wizyty w lesie były na zasadzie spacerów lub campingów, a survival był jedną wielką zabawą.
Tęskniła za poczuciem beztroski, którą nazbyt wcześnie jej odebrano.
Lowery widocznie miał zamiar spoufalać się dalej, a nawet bardziej, zamiast poznać wroga, odbił piłeczkę. Pewnie! To super rozsądne, takie poznawanie się, zamiast pierw wybadać ją całkowicie, czy aby na pewno nie chcę wbić im noża w plecy, lepiej zachęcać ją do pytań!
-Wstawiłam wodę, zrobisz herbatę... - mruknęła do Lowerego, ściągając z oparcia fotela pelerynę, którą zapięła pod szyją. Zabrała kołczan ze strzałami, oraz łuk, które przewiesiła przez ramiona - podłożysz zaraz do pieca... - pociągnęła, nasuwając na głowę kaptur.
-Ég kem aftur fljótlega - wymruczała, otwierając drzwi od mieszkania. Zagwizdała, a sokół spoczywajacy na szafce z głośnym jazgotem opuścił swoje dotychczasowe miejsce, lądując dziewczynce na ramieniu, tym samym razem z nią opuszczając mieszkanie. Kruczowłosy często słyszał ów zwrot, niemalże codziennie, przez co już dawno mógł, chociażby instynktownie, zakodować, że znaczy on tyle co "zaraz wracam" bądź "niedługo wrócę".
Klakier musiał zwyczajnie się przewietrzyć, ochłonąć, przywołać spokój i nabrać sił. Nie sądziła, aby wróbel zrobił coś Loweremu podczas jej nieobecności, właściwie nawet nie za bardzo o tym myślała.
Nieśpiesznie zeszła na dół, wychodząc z kamienicy i ruszając wzdłuż drogi. Może coś upolują, skoro wyszli? niedługo nadejdzie zima, przez co znalezienie pożywienia stanie się trudniejsze, powinni zrobić zapasy.
z.t
Klakier
Klakier

Liczba postów : 19
Join date : 16/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Suzume Sro Gru 12, 2018 7:22 pm

Mruknęła tylko "mhm". Czyli w sumie nikt nieważny na tyle by miała tę osobę unikać w razie wypadu na totalnie legalne zakupy. Szkoda, że jej nie zauważyła nawet. Jak trafi, przypadkiem na nią to trudno w razie czego po prostu odda, skradzioną rzecz o ile prędzej sama sobie tego nie przywłaszczy lub kto inny nie wyda na głupoty. Poczuła się skonfundowana słysząc zdanie Lowerego na temat kradnięcia.
-Jak nie kraść... to, co mogę zrobić? - Czy Suzume potrafi co innego prócz szemranych usług? Czymkolwiek jest, inna opcja wróbel musi się jej w takim razie szybko nauczyć. Zmarszczyła, lekko czoło usłyszawszy tekst o psie. Nie do końca rozumiała, co jest w tym złego. Fakt zakazano jej opowiadania wszystkim "Cześć jestem, świnką morską takiej pewnej laski co mnie porwała i przeprogramowała na zwierze" ale najzwyczajniej nie mogła, pojąć czemu ktokolwiek uznałby to za coś złego.
Suzume po tak wstrząsającym zderzeniu się z rzeczywistością będzie musiała od nowa nauczyć się, jak funkcjonować. Bez przysłowiowej ręki na ramieniu i traktowania jej jak królik doświadczalny. Będzie to ciężkie wyzwanie dla niej, ponieważ lata traktowania jej przedmiotowo doszczętnie zniszczyło jej pojęcie ludzkości.
-To... Jak się utrzymujecie? Co robicie, by przetrwać tutaj? - Dowie się nie tylko co nieco o nich, ale też co może robić, by odrobinę stać się bardziej humanitarna i dowie o nowych sposobach przeżycia!
Zawiesiła chwilę wzrok na Harriet patrząc co robi. Kiedy ta powiedziała, coś w zupełnie nieznanym jej języku spojrzała na mężczyznę pytającym wzrokiem. Zrozumiał ją? Oby tylko nie była to jakaś cygańska klątwa.
Suzume
Suzume

KP
Liczba postów : 13
Join date : 24/11/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Lowery O'Deorain Nie Gru 16, 2018 3:27 pm

Spojrzał na Harriet, kiedy ta wzięła z fotela pelerynę i zakodował sobie w głowie to, co do niego mówiła. Zrobić herbatę, podłożyć do pieca. Już nieraz to robił, nie było to nic trudnego, ale jednak ton, z jakim wypowiedział to Klakier zwrócił jego uwagę. Słychać w nim było wyrzuty, podejrzewał, że ruda dalej boczyła się na niego o to, że tak szybko zaufał Suzume. Nie zgadzał się z jej tokiem myślenia, nie do końca, choć mogło być to uznane za nierozsądne z jego strony.
Nie odezwał się, tylko kiwnął głową na znak, że zrozumiał. Coś czuł, że nie było sensu odpowiadać, nie w tym momencie. Zwłaszcza, że Harriet wyszła dość szybko, przez co nie miał czasu na reakcję. No cóż, może to i lepiej, niech się przewietrzy. On zostanie tu z wróblem i trochę lepiej go pozna.
Zauważył pytające spojrzenie Suzume, prawdopodobnie związane z obcojęzycznym zwrotem, jaki rzuciła Harriet zanim wyszła.
-Właściwie to nie wiem, co to znaczy. Ale zawsze mówi to podczas wychodzenia z mieszkania, więc to pewnie pożegnanie. Właściwie to nigdy jej nie pytałem, jakoś nie czułem potrzeby. - uśmiechnął się.
On sam nie znał tego języka, tak naprawdę znał tylko angielski i, jeśli faktycznie z jakiegoś powodu korzystał teraz z innej mowy, to pewnie znał też język ogólny tego miasta. Dla niego brzmiało to jak jego ojczysta mowa, ale dziwne wydawało mu się to, że każdy bez problemu mówi w tym samym języku. No chyba, że językiem używanym w Vitrum był angielski, co też było możliwe.
-A wracając, pytałaś o to, co masz robić oprócz kradzieży? - zrobił chwilową pauzę, żeby po wzroku Suzume zorientować się, czy dobrze zapamiętał. -No to... W sumie to możesz robić co chcesz. Znaczy się, w granicach rozsądku, tak żeby Harriet cię nie pogryzła. - zaśmiał się cicho, zaraz jednak spoważniał, przypominając sobie wyraz twarzy Klakiera. -Masz jakieś hobby? Ja na przykład rysuję w wolnym czasie, albo czytam książki. O właśnie, może zamiast kradzieży coś poczytasz? Mamy sporo książek, są trochę stare i zniszczone, ale da się przeżyć.
Nie miał pojęcia, czym interesowała się Suzume, zważywszy na jej zachowanie, mogło to być cokolwiek. Albo nic. No ale jeśli nie interesowała się niczym, to zawsze znaleźć sobie jakieś hobby, prawda?
-W tym mieście utrzymywać się ciężko. To znaczy, nie ma gdzie pracować, bo nie ma miejsc pracy. No chyba, że chcesz pracować jako złodziej albo najemnik, coś w tym stylu. Można też chyba coś sprzedawać, ale bądźmy szczerzy - nie ma tu zbyt wielu mieszkańców, którzy po ludzku kupują ludzkie rzeczy. Prędzej naraziłabyś się na okradnięcie, niż cokolwiek zarobiła. - uśmiechnął się. -A właśnie, może herbaty?
Poczekał na odpowiedź, po czym wstał, podszedł do pieca i podłożył do ognia drewno. Stamtąd udał się do kuchni i pospiesznie zrobił herbatę, zostawiając trochę zagotowanej wody dla Harriet. Jeśli Suzume chciała herbaty, przyniósł dwie filiżanki do salonu i podał jej jedną, a sam ostrożnie usiadł z powrotem na podłodze, starając się nie wylać gorącego napoju.
-To może teraz moja kolej. - rzucił, kosztując herbatę. Może i nie miał talentu do przetrwania, ale przynajmniej potrafił zrobić dobrą herbatę. I tosty, ale niestety nie mieli tostera. -Skąd właściwie jesteś? Znaczy się, skąd tutaj trafiłaś? - rzucił hybrydzie pytające spojrzenie. Ciekawiło go, czy pochodziła z jakiegoś znanego mu miejsca, czy może z jakiegoś kompletnie innego wymiaru? W tym mieście wszystko było możliwe.
Lowery O'Deorain
Lowery O'Deorain

Karta postaci
Liczba postów : 20
Join date : 15/10/2018

Powrót do góry Go down

Wyschnięta fontanna - Page 3 Empty Re: Wyschnięta fontanna

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Powrót do góry


 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach